Pośmialiśmy się odrobinę z dziwnych sytuacji, jakie przytrafiają nam się w kontaktach z uczniami. Zwróciliśmy uwagę na aspekty współpracy ze szkołami językowymi. Dzisiaj czas na odrobinę autorefleksji. Jakich grzechów dopuszczamy się względem naszych pracodawców ze szkół językowych i naszych uczniów my – lektorzy?
Szkoła językowa jest dość specyficznym miejscem. Aby mogła funkcjonować i odnosić sukces jako lukratywny biznes, potrzebne są trzy składniki, które wymieszane w odpowiednich proporcjach pozwolą nam na otrzymanie świetnego miejsca pracy, będącego miejscem językowej inspiracji dla naszych uczniów. Składnikami, o których mowa są: właściciel szkoły, uczniowie i my – lektorzy w tych szkołach pracujący. W swoim artykule 9 typów trudnych uczniów na zajęciach języka obcego wspomniałam już o kilku nieodpowiednich i ciężkich dla nas zachowaniach uczniów. Zaś w szkoła językowa – na co zwrócić uwagę przy wyborze miejsca pracy wspomniałam o różnych czynnikach związanych z funkcjonowaniem szkoły językowej, na które koniecznie powinniśmy zwrócić uwagę, decydując się na współpracę. Dzisiaj w końcu nadszedł czas na odrobinę autorefleksji oraz spojrzenie na własny zawód i zachowania jego przedstawicieli przez nieco inny pryzmat.Poznaj swoje miejsce pracy
Jednym z dość powszechnie popełnianych przez lektorów błędów, szczególnie tych lektorów, którzy dopiero zaczynają swoją współpracę ze szkołami językowymi, jest brak zrozumienia specyfiki miejsca, jakim jest prywatna szkoła językowa. Aniela Tekiela, lektorka z wieloletnim doświadczeniem, szkoleniowiec pracujący z innymi lektorami i autorka bloga Kreatywne nauczanie języków obcych, w trakcie naszej rozmowy tłumaczy sytuację:„Często obserwuję zjawisko polegające na tym, że nauczyciele pracujący w szkołach państwowych i dorabiający w szkole prywatnej (lub ci, którzy zmienili miejsce pracy na to drugie), nie znają zasad jej funkcjonowania i roli jaką w niej pełnią od strony biznesowej. Nie posiadają wiedzy z zakresu sprzedaży, marketingu czy obsługi klienta, a co za tym idzie nie zdają sobie sprawy z tego, że będąc lektorem są jednocześnie sprzedawcą; usługa jaką świadczą współtworzy konkretny produkt skierowany do ucznia czy rodzica, który w tym układzie jest klientem, a instytucja w jakiej pracuje to firma rządząca się określonymi prawami.”Jeśli zrozumiemy czym jest szkoła językowa, jak funkcjonuje, jakie są zasady jej działania i na czym zależy właścicielowi w przypadkach kontaktu z klientem, nasza praca w takim miejscu z pewnością stanie się łatwiejsza i bardziej wydajna. Kontakt z właścicielem szkoły językowej też zapewne ulegnie poprawie.
Poznaj swojego ucznia
Jak już wspomniałam we wcześniejszym akapicie, szkoła językowa to placówka edukacyjna, która znacznie różni się od tego, co możemy zastać w szkole państwowej. Inaczej wygląda chociażby tryb pracy z uczniami. Rozkrzyczana klasa niekoniecznie chętnych dzieci zmienia się w kameralną grupę lub zajęcia indywidualne. Zmienia się zatem forma naszego kontaktu z uczniem i czas, który możemy poświęcić każdej osobie obecnej na naszych zajęciach. Ania Barbarska, właścicielka szkoły językowej Friends oraz autorka bloga IceBreaker, otwarcie przyznaje, że początkującym lektorom zdarza się patrzeć na swoich uczniów przez pryzmat tego, co dla nich samych jest interesujące.„Osobom, które dopiero zaczynają swoją nauczycielską karierę, czasami ciężko jest pamiętać o tym, że w trakcie kursu w szkole językowej to uczeń jest najważniejszy – jego zainteresowania, potrzeby i możliwości.”Te ostatnie są zdaniem Ani szczególnie ważne w przypadku najmłodszych uczestników kursu, gdyż dzieci poniżej pewnego wieku mają trudności z dłuższym skupieniem uwagi i lektor powinien wziąć to pod uwagę podczas swoich przygotowań do zajęć.
Ja wiem lepiej
Kolejnym błędem, jaki zdarza się nam popełniać w trakcie naszej lektorskiej pracy (niezależnie od miejsca, w którym nauczamy), jest przesadna wiara w nasze umiejętności. Niechętnie poddajemy się ocenie i ewaluacji, ciężko przychodzi nam słuchanie o naszych potknięciach, a słowa przyznania do winy nie mogą się przedostać przez zaciśnięte do bólu gardło. Czasami, podbudowani swoimi dotychczasowymi sukcesami w dziedzinie nauczania, zapominamy, że nauczyciel też powinien nieustannie się doszkalać i pracować nad swoimi umiejętnościami. Niektórym z nas zdarza się również ignorować nowe dawki wiedzy, które próbują nam do głów włożyć szkoleniowcy. Nie chcemy słuchać o nowych metodach nauczania i dalej tkwimy w swoich skostniałych przekonaniach, odmawiając przełożenia na praktykę tego wszystkiego, czego dowiedzieliśmy się w trakcie wykładów na ostatniej konferencji czy wewnętrznym szkoleniu w szkole językowej, dla której pracujemy. My w końcu wiemy lepiej. Pojawia się jednak pytanie – czy tędy droga do sukcesu?Panna z głową w chmurach
Nikt nie jest święty. Każdemu z nas może raz na jakiś czas zdarzyć się jakaś wtopa. Skala naszych niepowodzeń bywa różna – zapomnimy o materiałach, spóźnimy się na lekcję albo jesteśmy zmuszeni do odwołania zajęć w ostatniej chwili. Nic nie można na to poradzić. Jeśli ktoś po przeczytaniu tych słów myśli sobie: „Ej… bez przesady, mi się nigdy nic takiego nie przytrafiło”, to szczerze mu zazdroszczę. Nie ma nic złego w tym, że zawalimy raz na jakiś czas. W końcu jesteśmy tylko ludźmi i nie posiadamy umiejętności kontrolowania otoczenia, które ma na nas nieustanny wpływ – niezależnie od tego, czy ma się to podoba, czy też nie. Problem pojawia się w momencie, kiedy wszystkie złe rzeczy zaczynają się nam przytrafiać częściej. Jeśli lekcji, które udało się przeprowadzić w planowanym terminie, na które przybyliśmy o czasie i na które zabraliśmy ze sobą wszystkie potrzebne materiały jest mniej, niż tych na których „coś nam wypadło i w sumie to…”, warto poświęcić chwilę na zastanowienie się nad własnym postępowaniem. Może jest coś, co możemy zmienić, żeby wszystkim żyło się z nami lepiej? Tutaj też należy pamiętać, że jeśli jesteśmy lektorem, pracującym dla szkoły językowej, kiedy to my nawalamy, zaniża się opinia ucznia nie tylko o nas ale również o całej placówce. W końcu żaden poważny przedsiębiorca nie powinien pozwalać na to, żeby jego pracownicy nie wywiązywali się należycie ze swoich obowiązków.Kartki, karteczki, karteluszki
Skoro już napomknęłam wcześniej o materiałach do pracy na zajęciach, pozwolę sobie pociągnąć nieco ten temat. Zdarza się, szczególnie kiedy mamy wielu uczniów, na których lekcje sami musimy się przygotować, że taszczymy ze sobą na zajęcia całą tonę materiałów i kserówek. Co i raz poprawiając na ramieniu torbę, przez którą ryzykujemy złamanie kręgosłupa, o prostym nadwyrężeniu nie wspominając, warto się zastanowić, czy faktycznie potrzebujemy tych wszystkich rzeczy. Nie raz i nie dwa zdarzało mi się obserwować trwającą właśnie obławę biurowego ksero. Kolejka wiła się i zakręcała w nieskończoność. Każda kolejna osoba zmuszała biedną maszynę do wyplucia z siebie stosu zadrukowanych kartek. Bardzo często przez pośpiech, towarzyszący całemu zamieszaniu, kopie były kiepskiej jakości – połowa zadrukowana drobnym maczkiem, a połowa zaciemniona, kartki lekko przygięte, ucięta część polecenia. Sama kiedyś też popełniałam ten błąd. Kserowałam dużo i szybko. Koszta takiego procederu były ogromne, a moi uczniowie nie dostawali materiałów w jakości, na którą zasługują. W pewnym momencie ktoś powiedział mi stop. Była rozmowa i objaśnienia. Zrozumiałam. Dobrze, żeby wszyscy zrozumieli, że czasami mniej a lepiej gwarantuje znacznie lepsze wyniki. W końcu zawsze przyjemniej jest się uczyć z pięknie wyglądających materiałów, niż z poszarpanej kserówki, o którą trzeba było stoczyć bój z zacinającą się z przegrzania maszyną.Jak wspólne to niczyje
Niewielu lektorów wie, z jak dużymi kosztami wiąże się prowadzenie własnej szkoły językowej. Zazwyczaj nikt z nas się specjalnie nad tym nie zastanawia do momentu, w którym w głowie zaczyna nam kiełkować pomysł o rozpoczęciu własnej działalności. Liczby, które pojawiają się na comiesięcznych fakturach, które musi opłacić właściciel szkoły językowej, potrafią powalić na kolanach. Nie ma w tym jednak nic dziwnego. Wynajem lokalu i opłata mediów to często dopiero wierzchołek góry lodowej. Comiesięczny zakup materiałów biurowych i nowych pomocy dydaktycznych potrafi nabić ładny rachunek. Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że wśród lektorów zdarzają się osoby, które wykazują podejście pozbawione szacunku do pieniędzy, które właściciel szkoły zainwestował w jak najlepsze jej wyposażenie. Zagubione elementy gier, połamane grzbiety książek, zniszczone okładki, obtłuczone ekrany tabletów, nadmierna i zupełnie niepotrzebna eksploatacja sprzętu biurowego, ułamane uszy od magnetofonów… Zasadniczo można długo wymieniać. Wiadomo, że czasami może się w trakcie zajęć przytrafić coś złego, na co nie jesteśmy w stanie nic poradzić. Jak się jednak okazuje, większość zniszczeń wynika z pośpiechu i braku dbałości. Czy fakt, że jakieś materiały są wspólne oznacza, iż nie należą one do nikogo i można się nimi nie przejmować? Jak dla mnie to znaczy coś zupełnie innego – wszyscy jesteśmy zobowiązani do dbałości o materiały, które zostały nam udostępnione.Nikt nie lubi biurokracji
Ktoś powiedział kiedyś, że biurokracja zabija wszelką działalność, ponieważ niszczy całą energię. Czasami, kiedy człowiek ginie pod stertą raportów, sprawozdań i list obecności, ciężko się z tym nie zgodzić. Nie raz i nie dwa, przerzucając po swoim biurku stertę papierzysk, miałam wrażenie, że wypełnianie kolejnych dokumentów jest bez sensu, bo i tak się nikomu to do niczego nie przyda. Ba! Pewnie nie skłamię, jeśli powiem, iż byłam w pewnym momencie przekonana, że nikt nawet nie zaszczyci spojrzeniem tej mojej pisaniny. Prawda wygląda jednak nieco inaczej, niż mogłoby się nam to wydawać. Biurokracja, chociaż nie cieszy się wielką popularnością, jest niezwykle ważna dla funkcjonowania takiego miejsca, jakim jest szkoła językowa. Nie chcesz uzupełniać list obecności i tworzyć sprawozdań ze spotkań z uczniami? Dobrze, nie musisz przepadać za tego typu pracą. Jeśli jednak ktoś się leni przy wykonywaniu tej części swoich obowiązków, nie powinien się dziwić faktem, że wypłata wynagrodzenia za przepracowany miesiąc się opóźnia. To, co nam może wydawać się bezsensownymi świstkami papieru, dla księgowej lub kadrowej, która obsługuje szkołę, będzie prawdziwą świętością. Świętością, która staje się podstawą do wyliczenia wynagrodzenia i dokonania przelewu z wypłatą. Raporty z postępów naszych uczniów, chociaż ich wypełnianie potrafi nas zanudzić na śmierć, też są ważne. Dlaczego? Chociażby dlatego, że kiedy będziemy zmuszeni przekazać naszego ucznia w ręce innego lektora, stworzone wcześniej raporty staną się podstawą, na której nowy lektor będzie mógł zbudować swój program nauczania. Będą też wyznacznikiem tego, jakie zagadnienia nasz uczeń ma już opanowane, a nad czym należy z nim jeszcze popracować. Ktoś może się upierać, że przecież takie informacje można przekazać spokojnie w trakcie rozmowy. Czy na pewno? Czy po uczeniu kogoś, powiedzmy, trzy lata, jesteś w stanie spamiętać dokładnie wszystkie opracowane wspólnie tematy? Ja bym tego nie potrafiła.Komunikacja jest najważniejsza
Czasami zastanawiamy się, co leży u źródła naszych ewentualnych problemów. Jak się okazuje w przypadku pracy dla szkoły językowej, jeśli pojawiają się spięcia na linii właściciel – lektor, głównym czynnikiem odpowiedzialnym za niepowodzenia jest brak właściwej komunikacji. Brak szczerości, otwartości oraz zrozumienia jest grzechem, którego dopuszczają się równie często obie strony zaistniałego konfliktu. Powinniśmy zwracać na to uwagę i pracować nad sobą, żeby od razu zgłaszać wszystkie swoje możliwe problemy. Aneta Jabłonowska, właścicielka szkoły językowej Creative Language Academy, w trakcie naszej rozmowy zaznaczyła:„Czasami nawet niewielki kłopot potrafi przerodzić się w duży problem, dlatego najważniejsza jest wzajemna i obustronna komunikacja. Lepiej jest porozmawiać o małym nieporozumieniu, napotkanej trudności, niż później leczyć narosły problem. Lektorzy nie zawsze chcą zgłaszać, że coś im nie odpowiada lub natknęli się na jakąś blokadę. Często zachowują to dla siebie, po czym z małej chmury powstaje duży deszcz. Dlatego właśnie w swojej współpracy z lektorami stawiam na szczerość, otwartość i komunikację. Klarownie tłumaczę swoje wymagania, pokazuję co jest dla mnie ważne i zachęcam lektorów do zgłaszania się ze wszelkimi trudnościami, problemami i pytaniami. Myślę, że właśnie dzięki postawieniu wszystkiego w tak jasny i otwarty sposób udało mi się stworzyć świetny, zgrany i szanujący się zespół, który bazuje przede wszystkim na współpracy i który potrafi dać wsparcie sobie i innym. Jestem z niego bardzo dumna.”Nie wolno nam zamykać się w sobie. Rozmowa jest podstawą sukcesu. I to nie tylko w przypadku kontaktu z pracodawcą. Jeśli masz problem, możesz porozmawiać również z koleżankami i kolegami po fachu, którzy z pewnością chętnie posłużą radą i własnym doświadczeniem. Dzisiaj ode mnie to tyle. Czy wśród was znajdą się jacyś odważni, którzy powiedzą coś o swoich lektorskich grzeszkach?
Aleksandra Łukasiewicz
Dziennikarka, copywriter, studentka filologii polskiej