Szkoła językowa – pracować czy nie pracować? Który nauczyciel języka nie zadał sobie chociaż raz tego pytania, niech pierwszy rzuci kamieniem. Pozornie odpowiedź jest prosta, w praktyce – niekoniecznie. Chcąc podjąć słuszną decyzję musimy spojrzeć na plusy i minusy związane z taką współpracą.
Dla młodego lektora, zaczynającego dopiero swoją przygodę z nauczaniem, praca w szkole językowej to często najlepsze i najłatwiejsze rozwiązanie. Umówieni uczniowie i skompletowane grupy. Regularne wynagrodzenie oraz udokumentowane doświadczenie. Dodatkowo stały dopływ nowych kursantów, który nie wymaga od lektora aktywnych poszukiwań. Pięknie, prawda? Niestety czasami sytuacja wygląda zupełnie inaczej, niż byśmy sobie tego życzyli.
Dzisiaj chciałabym podzielić się z wami swoimi uwagami i spostrzeżeniami na temat tego, o czym powinniśmy koniecznie pamiętać, kiedy rozważamy na poważnie nawiązanie współpracy ze szkołą językową. Mam nadzieję, że przeanalizowanie wskazanych przeze mnie zagadnień pomoże wam znaleźć szkołę językową, w której poczujecie się bezpiecznie i będziecie pracować w przyjaznej atmosferze i rozwiniecie lektorskie skrzydła.
Zlecenie, kontrakt czy umowa o dzieło?
Nie ma co się oszukiwać – podpisanie umowy to jeden z najważniejszych etapów naszej współpracy ze szkołą językową. I uwierzcie mi, umowa jest rzeczą ważną nie tylko przez wzgląd na stawkę za godzinę naszej pracy czy fakt, że stanowi podstawę do otrzymania jakiegokolwiek wynagrodzenia za przeprowadzone przez nas lekcje.
Rodzaj umowy – tutaj mamy trzy warianty. Pierwszym, najczęściej występującym i najodpowiedniejszym dla osoby, która dopiero zaczyna przygodę z nauczaniem, jest umowa zlecenie. Drugim, możliwym tylko dla tych, którzy posiadają własną działalność gospodarczą, jest rozliczanie się w ramach kontraktu. Zdarzają się też szkoły, które zatrudniają na umowę o pracę, jednak taka sytuacja ma rzadko miejsce. O dokładnych plusach i minusach każdej z tych form zatrudnienia opowiem za jakiś czas w oddzielnym artykule.
Czerwona lampka, w kwestii rodzaju umowy, powinna zaświecić się nam mocno w głowie, jeśli szkoła językowa zaproponuje rozliczanie się w ramach umowy o dzieło. Podpisywanie takiej umowy na prowadzenie zajęć jest nielegalne: nauczanie jako takie nie stanowi dzieła i tym samym nie podlega zwolnieniu ze składek ZUS. Umowa o dzieło może przez to ugryźć nas w tyłek z dużym opóźnieniem – czasami nawet kilka lat po zakończeniu współpracy ze szkołą możemy zostać wezwani do opłacenia zaległych składek.
Doświadczenia kolegów i koleżanek w branży podpowiadają również, że, dla własnego bezpieczeństwa, lepiej wystrzegać się szkół językowych, które uparcie namawiają nas do założenia własnej działalności. Dla szkoły to oszczędność: nie musi odprowadzać za nas składek. Dla nas może okazać się to problemem, szczególnie, kiedy zarobki przy niewielkiej liczbie godzin nie pozwolą na opłacenie składek ZUS lub po jakimś czasie uznamy, że prowadzenie własnej działalności gospodarczej jest z jakiegoś względu czymś, co nas przerasta.
To było drobnym druczkiem
Często w umowie znajdują się zapisy bardzo niekorzystne dla lektora. Warto zwrócić na nie wszystkie uwagę, bo chociaż pewne punkty, które wymienię, mogą okazać się pozornie nieszkodliwe, ostatecznie stają się prawdziwą zmorą.
Jakich zapisów powinniśmy się szczególnie wystrzegać?
Przede wszystkim należy ostrożnie podchodzić do kar umownych. Kilka złotych za każdą minutę spóźnienia czy kilkanaście złotych za odwołane zajęcia (nawet z dużym wyprzedzeniem) nie brzmi tak strasznie. Gorzej, jak doda się minutę do minuty, a jesienią złapie cię grypa i będziesz przez tydzień leżeć w łóżku. Co wtedy?
Dodatkowo warto upewnić się, czy jako lektor jesteś zobowiązana do organizowania zastępstwa na wypadek swojej nieobecności. Zasadniczo taki zapis może wydawać się uzasadniony. Wiesz, że nie będzie cię w pracy w czwartek w przyszłym tygodniu, bo masz wizytę u lekarza po pół roku oczekiwania? Prosisz więc kogoś, żeby zajął się twoją grupą i przeprowadził zajęcia. Proste. Co jednak w bardziej drastycznej sytuacji? Naprawdę w trakcie choroby albo po wypadku chcesz, żeby główną rzeczą, która zaprząta twoją myśl było zorganizowanie zastępstwa, bo szkoła językowa sama się tym nie zajmie, ale bardzo chętnie poinformuje cię o nałożonej karze?
No i najważniejsze – zakazy współpracy z innymi szkołami językowymi. Zatrudnianie „na wyłączność” jest dość częstą praktyką. Niektóre szkoły chcą mieć nauczyciela tylko dla siebie, jednak nie zapewniają mu liczby godzin wystarczającej, aby mógł otrzymać na koniec miesiąca satysfakcjonujące wynagrodzenie. Lektor, który da się złapać na wyłączność będzie mieć przekichane.
Nauczanie i metodyka
Dobra szkoła językowa powinna zatrudniać metodyka, który pomoże nie tylko w sprawdzeniu poziomu przyszłych kursantów, ale również będzie w sytuacjach problematycznych wsparciem dla lektorów. Decydując się na pracę ze szkołą językową, warto się zorientować, czy na miejscu jest zatrudniona osoba z odpowiednim wykształceniem i czy wsparcie procesu nauczania to jej główne zadanie. W końcu niewiele można mieć pożytku z metodyka, którego głównym obowiązkiem jest praca biurowa.
Warto również przyjrzeć się jak przebiega proces podziału kursantów na grupy. Liczy się tylko poziom? A może tylko wiek? Cóż… żadne z powyższych nie jest dobrym rozwiązaniem. Niewłaściwy skład grup może mieć opłakane skutki. Kursanci są wtedy niezadowoleni, bo mają problemy z materiałem albo komunikacją z innymi uczestnikami zajęć. A lektor musi robić dobrą minę do złej gry i próbować wycisnąć co się da z otrzymanej mieszanki.
Szkoła językowa, dla której nauczanie jest pasją, szanuje zarówno swoich uczniów jak i nauczycieli, zapewniając pozytywną atmosferę i odpowiednie warunki do pracy i nauki. W takiej szkole nauczyciel ma zapewniony dostęp do materiałów edukacyjnych i narzędzi, które umożliwią mu stworzenie autorskich pomocy naukowych. Jeżeli w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej dowiadujesz się, że za każdą kserówkę będziesz musiał zapłacić z własnej kieszeni, to… uciekaj! Uciekaj szybko!
O głównych grzechach szkół językowych i różnych przypadkach, z którymi spotkali się znani mi lektorzy z pewnością jeszcze napiszę w oddzielnym artykule. To zbyt ciekawe historie, żeby pozwolić im odejść w zapomnienie! Szczególnie, jeśli mogą komuś posłużyć za przestrogę.
Może wy zechcecie opowiedzieć o swoich przejściach ze szkołami językowymi? Znacie jakieś niewłaściwe zachowania, które prezentowały szkoły językowe?
Dajcie znać w komentarzach!
5 odpowiedzi
Niestety wiele szkół w ogóle proponuje pracę na czarno. Problemem są także polonijne szkoły, które zaś z powodu braku środków ledwie funkcjonują. Nie łatwy ten żywot lektora! Ech…
Myślałam, że takie propozycje (pracy na czarno) już się obecnie nie zdarzają…
Miałem kiedyś wynagrodzenie zależne od rozmiaru grupy – jakoś nie było tego w mojej umowie, ale gdy poszedłem z tematem, że trochę za mało mi zapłacili, to dowiedziałem się, że pełna stawką jest dopiero dla grup powyżej ośmiu osób. Jak powiedziałem, że dziękuję, to nagle udało się mi dostać tyle za grupę sześcioosobową. I nie mówię o jakimś szale finansowym, jakieś 2 PLN od godziny.
O ile jestem w stanie zrozumieć zmieniającą się stawkę w momencie, jak rośnie grupa, to takie praktyki o jakich piszesz – jakieś pomniejszanie stawki i nieujmowanie tego w umowie – bardzo zła sprawa 🙁
Mhmm… Żaden pracodawca nie ma prawa pomniejszać stawki uzgodnionej w umowie. W takich sytuacjach trzeba się domagać tego, co masz na papierze.