zajęcia online

Na zajęcia online marsz! – o studiowaniu w nietypowych warunkach

W połowie marca świat stanął na głowie. Nasze codzienne życie, nasza praca i nasza edukacja uległy zmianie, a my - mniej lub bardziej chętnie - musieliśmy się do tych zmian dostosować. Jak to wyszło w przypadku uczelni wyższych?

Siedzę, popijam kawusię, klepię w klawiaturę. Dzień jak co dzień. Gdzieś między oknem z otwartym plikiem tekstowym, w którym powstaje nowy artykuł, zakładką z prowadzonym fanpagem a otwartą witryną mojego ulubionego sklepu z włóczkami, miga rosnący licznik nieodczytanych wiadomości na facebookowej konwersacji mojej grupy studenckiej. 

Kiedy licznik dobija w okolice 20 nieodczytanych wiadomości, stwierdzam, że czas dowiedzieć się, co też wywołało wśród studenckiej braci takie poruszenie. Czego się dowiaduję? Na mojej uczelni, ze względu na zagrożenie epidemiologiczne, podjęto decyzję o zawieszeniu zajęć stacjonarnych i przeniesieniu wszystkiego do strefy online.

Jest środa. W piątek powinnam znaleźć się na sali zajęciowej na pierwszym z serii weekendowych wykładów na moich studiach. 

Już wiem, że będą się działy ciekawe rzeczy.

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie

W jednym z oficjalnych uczelnianych maili dostajemy informację, że wszystkie zajęcia odbywać się będą na specjalnej platformie e-learningowej. Zaczynamy zatem nerwowe poszukiwania tejże. Logujemy się, odnajdujemy swoje zajęcia i próbujemy się rozeznać w tym, jak całość powinna działać od naszej strony. 

W międzyczasie, na nasze skrzynki trafiają maile świadczące o tym, że z większym lub mniejszym powodzeniem nasi wykładowcy toczą walkę po swojej stronie informatycznego systemu.

Mija kilka dni i okazuje się, że system wcale nie jest taki straszny. Wszystko działa. Jak coś nie działa, to udaje się znaleźć odpowiadającą większości alternatywę. Ile nas to jednak stresu kosztowało, wiemy tylko my. Ewidentnie nikt nie był przygotowany na takie okoliczności.

Ku naszemu zadowoleniu, prowadzący stawiają na opcję przesyłania nam materiałów i decydują się na zadawanie nam konkretnych zadań, zamiast prowadzić wykłady w określonych porach. Dzięki temu sami decydujemy o tym, kiedy i w jakiej kolejności pracujemy nad konkretnymi zagadnieniami.

Nam, studentom, bardzo to odpowiada. Mój rok stanowi mieszankę osób, które są w różnych sytuacjach życiowych. Większość z nas pracuje, niektórzy mają dzieci i nie każdy ma możliwość zamknąć się w pokoju i spędzić 12 godzin przed ekranem komputera na słuchaniu wykładów. 

Szybko się jednak okazało, że pojawia się inny problem.

zajęcia online

Państwo się nudzą, to państwo zrobią

Część naszych wykładowców, z nieznanych nam powodów, wyszła z założenia, że jeśli nad naszą rzeczywistością zapanował siejący spustoszenie wirus, to z pewnością siedzimy w domach i się nudzimy. 

Niestety (albo stety), założenie to dalekie jest od stanu faktycznego. Chociaż sytuacja jest nietypowa, to większość z nas, studentów zaocznych, stara się jednak pracować. Ba! Są nawet tacy, którzy pracują dokładnie tak samo, jak pracowali wcześniej. Nikt nas nagle nie obdarzył nieograniczoną ilością wolnego czasu. 

Liczba zadań, które otrzymaliśmy, wskazywała jednak jasno, że teraz, to chyba tylko w domu siedzimy i poświęcamy się w 100% naszej edukacji.

Na wykonanie zadań zleconych w ramach jednego weekendowego zjazdu muszę poświęcić średnio 50h – tak, sprawdzałam. Jeśli do tego dołożyć utrudniony dostęp do materiałów i konieczność spędzenia tychże 50 godzin na wgapianiu się w monitor, sprawa nie wygląda kolorowo. 

Najpierw praca – przed komputerem. Później nauka – nadal przed komputerem. Jak przychodzi wieczór, to człowiek ma wrażenie, że oczy zaraz mu wypłyną, a plecy złamią się w pół. 

Nie polecam. 

Nadgorliwość co niektórych prowadzących każe także przypuszczać, że czują oni nad sobą batożek uczelnianych władz i chcą udowodnić za wszelką cenę, że dzielnie pracują. Szkoda tylko, że to udowadnianie odbywa się kosztem studentów. Kochani wykładowcy, my naprawdę mamy co robić! Robienie zdjęć, nagrywanie filmików i pisanie piętnastego eseju w tygodniu w pewnym momencie zaczyna męczyć aż za bardzo.

zajęcia online

Widziały gały co brały?

Decydując się na studia zaoczne, każdy z nas wiedział, że nie będzie łatwo. W końcu co dwa tygodnie, trzeba poświęcić cały weekend na wykłady i zajęcia akademickie. Na tym praca się nie kończy. Trzeba się przecież jeszcze do tych zajęć odpowiednio przygotować. Na kierunku takim jak filologia polska, przygotowanie to wiąże się z czytaniem rozlicznych lektur, podręczników i artykułów naukowych. Nikt jednak nie ma zamiaru się na to uskarżać. W końcu sami chcieliśmy. 

W sytuacji, takiej jak ta, w której obecnie się znajdujemy, zmieniają się jednak nieco priorytety każdego z nas. Kiedy nasze życie wywraca się do góry nogami, na edukację czasu zostaje jakby mniej. Warunki do nauki się zmieniają. Dobrze by było, gdyby prowadzący zdawali sobie z tego sprawę i wzięli pod uwagę fakt, że życie zamiast się uprościć, skomplikowało się jeszcze bardziej. 

Nie mam zamiaru, podobnie jak moje koleżanki i moi koledzy z roku, rezygnować z poszerzania swojej wiedzy. Fajnie by jednak było, gdyby udało się nam pozostać w tym wszystkim ludźmi. 

Warto wziąć pod uwagę, że niektórzy muszą poświęcić więcej czasu na pracę – bo sytuacja zmusza ich do opanowania obsługi nieznanych wcześniej systemów. Należy pamiętać, że niektórzy mają dzieci w wieku szkolnym, które potrzebują pomocy przy swoich pracach domowych. Nie można też zapomnieć o tym, że nie każdy posiada w domu jeden komputer na osobę i w momencie, kiedy każdy pracuje i uczy się online, konieczne jest podzielenie się dostępnymi mediami w taki sposób, aby nikt nie był na tym stratny. 

Nerwowe przypominanie o mijających terminach i pretensje nie ułatwiają sprawy. 

Nikt z nas nie chce dopuścić do zaniedbywania obowiązków. Nawet tych, które świadomie wzieliśmy na swoje barki. Pamiętajcie jednak proszę, nauczyciele i wykładowcy, że każdy z nas ma ograniczone moce przerobowe. I chociaż bardzo byśmy chcieli, doba nie robi się nam dłuższa tylko dlatego, że część z nas, w imię dbałości o bezpieczeństwo swoje i innych, zyskała możliwość wykonywania codziennych obowiązków w zaciszu własnego domu.

W połowie marca świat stanął na głowie. Nasze codzienne życie, nasza praca i nasza edukacja uległy zmianie, a my - mniej lub bardziej chętnie - musieliśmy się do tych zmian dostosować. Jak to wyszło w przypadku uczelni wyższych?

Siedzę, popijam kawusię, klepię w klawiaturę. Dzień jak co dzień. Gdzieś między oknem z otwartym plikiem tekstowym, w którym powstaje nowy artykuł, zakładką z prowadzonym fanpagem a otwartą witryną mojego ulubionego sklepu z włóczkami, miga rosnący licznik nieodczytanych wiadomości na facebookowej konwersacji mojej grupy studenckiej. 

Kiedy licznik dobija w okolice 20 nieodczytanych wiadomości, stwierdzam, że czas  dowiedzieć się, co też wywołało wśród studenckiej braci takie poruszenie. Czego się dowiaduję? Na mojej uczelni, ze względu na zagrożenie epidemiologiczne, podjęto decyzję o zawieszeniu zajęć stacjonarnych i przeniesieniu wszystkiego do strefy online.

Jest środa. W piątek powinnam znaleźć się na sali zajęciowej na pierwszym z serii weekendowych wykładów na moich studiach. 

Już wiem, że będą się działy ciekawe rzeczy.

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie

W jednym z oficjalnych, uczelnianych maili dostajemy informację, że wszystkie zajęcia odbywać się będą na specjalnej platformie e-learningowej. Zaczynamy zatem nerwowe poszukiwania tejże. Logujemy się, odnajdujemy swoje zajęcia i próbujemy się rozeznać w tym, jak całość powinna działać od naszej strony. 

W międzyczasie, na nasze skrzynki trafiają maile świadczące o tym, że z większym lub mniejszym powodzeniem nasi wykładowcy toczą walkę po swojej stronie informatycznego systemu.

Mija kilka dni i okazuje się, że system wcale nie jest taki straszny. Wszystko działa. Jak coś nie działa, to udaje się znaleźć odpowiadającą większości alternatywę. Ile nas to jednak stresu kosztowało, wiemy tylko my. Ewidentnie nikt nie był przygotowany na takie okoliczności.

Ku naszemu zadowoleniu, prowadzący stawiają na opcję przesyłania nam materiałów i decydują się na zadawanie nam konkretnych zadań, zamiast prowadzić wykłady w określonych porach. Dzięki temu sami decydujemy o tym, kiedy i w jakiej kolejności pracujemy nad konkretnymi zagadnieniami.

Nam, studentom, bardzo to odpowiada. Mój rok stanowi mieszankę osób, które są w różnych sytuacjach życiowych. Większość z nas pracuje, niektórzy mają dzieci i nie każdy ma możliwość zamknąć się w pokoju i spędzić 12 godzin przed ekranem komputera na słuchaniu wykładów. 

Szybko się jednak okazało, że pojawia się inny problem.

zajęcia online

Państwo się nudzą, to państwo zrobią

Część naszych wykładowców, z nieznanych nam powodów, wyszła z założenia, że jeśli nad naszą rzeczywistością zapanował siejący spustoszenie wirus, to z pewnością siedzimy w domach i się nudzimy. 

Niestety (albo stety), założenie to dalekie jest od stanu faktycznego. Chociaż sytuacja jest nietypowa, to większość z nas, studentów zaocznych, stara się jednak pracować. Ba! Są nawet tacy, którzy pracują dokładnie tak samo, jak pracowali wcześniej. Nikt nas nagle nie obdarzył nieograniczoną ilością wolnego czasu. 

Liczba zadań, które otrzymaliśmy, wskazywała jednak jasno, że teraz, to chyba tylko w domu siedzimy i poświęcamy się w 100% naszej edukacji.

Na wykonanie zadań zleconych w ramach jednego weekendowego zjazdu muszę poświęcić średnio 50h – tak, sprawdzałam. Jeśli do tego dołożyć utrudniony dostęp do materiałów i konieczność spędzenia tychże 50 godzin na wgapianiu się w monitor, sprawa nie wygląda kolorowo. 

Najpierw praca – przed komputerem. Później nauka – nadal przed komputerem. Jak przychodzi wieczór, to człowiek ma wrażenie, że oczy zaraz mu wypłyną, a plecy złamią się w pół. 

Nie polecam. 

Nadgorliwość co niektórych prowadzących każe także przypuszczać, że czują oni nad sobą batożek uczelnianych władz i chcą udowodnić za wszelką cenę, że dzielnie pracują. Szkoda tylko, że to udowadnianie odbywa się kosztem studentów. Kochani wykładowcy, my naprawdę mamy co robić! Robienie zdjęć, nagrywanie filmików i pisanie piętnastego eseju w tygodniu w pewnym momencie zaczyna męczyć aż za bardzo.

zajęcia online

Widziały gały co brały?

Decydując się na studia zaoczne, każdy z nas wiedział, że nie będzie łatwo. W końcu co dwa tygodnie, trzeba poświęcić cały weekend na wykłady i zajęcia akademickie. Na tym praca się nie kończy. Trzeba się przecież jeszcze do tych zajęć odpowiednio przygotować. Na kierunku takim jak filologia polska, przygotowanie to wiąże się z czytaniem rozlicznych lektur, podręczników i artykułów naukowych. Nikt jednak nie ma zamiaru się na to uskarżać. W końcu sami chcieliśmy. 

W sytuacji, takiej jak ta, w której obecnie się znajdujemy, zmieniają się jednak nieco priorytety każdego z nas. Kiedy nasze życie wywraca się do góry nogami, na edukację czasu zostaje jakby mniej. Warunki do nauki się zmieniają. Dobrze by było, gdyby prowadzący zdawali sobie z tego sprawę i wzięli pod uwagę fakt, że życie zamiast się uprościć, skomplikowało się jeszcze bardziej. 

Nie mam zamiaru, podobnie jak moje koleżanki i moi koledzy z roku, rezygnować z poszerzania swojej wiedzy. Fajnie by jednak było, gdyby udało się nam pozostać w tym wszystkim ludźmi. 

Warto wziąć pod uwagę, że niektórzy muszą poświęcić więcej czasu na pracę – bo sytuacja zmusza ich do opanowania obsługi nieznanych wcześniej systemów. Należy pamiętać, że niektórzy mają dzieci w wieku szkolnym, które potrzebują pomocy przy swoich pracach domowych. Nie można też zapomnieć o tym, że nie każdy posiada w domu jeden komputer na osobę i w momencie, kiedy każdy pracuje i uczy się online, konieczne jest podzielenie się dostępnymi mediami w taki sposób, aby nikt nie był na tym stratny. 

Nerwowe przypominanie o mijających terminach i pretensje nie ułatwiają sprawy. 

Nikt z nas nie chce dopuścić do zaniedbywania obowiązków. Nawet tych, które świadomie wzieliśmy na swoje barki. Pamiętajcie jednak proszę, nauczyciele i wykładowcy, że każdy z nas ma ograniczone moce przerobowe. I chociaż bardzo byśmy chcieli, doba nie robi się nam dłuższa tylko dlatego, że część z nas, w imię dbałości o bezpieczeństwo swoje i innych, zyskała możliwość wykonywania codziennych obowiązków w zaciszu własnego domu.

Autorka Aleksandra

Aleksandra Łukasiewicz

Dziennikarka, copywriter, studentka filologii polskiej

Odkryj więcej...

nauka online

Oczami ucznia – nauczanie online

Nauczanie online to temat rzeka. Wielu nauczycieli dzieliło się już swoimi opiniami na jego temat. Na łamach nauczycielskich blogów i facebookowych grup mówiło się o

Czytaj »
materialy swiateczne

Najlepsze materiały na świąteczną lekcję

Mrozek poszczypał za policzki, gdzieniegdzie śnieg przyprószył, grudzień rozgościł się na kartach kalendarza – sezon przedświąteczny w pełni! Jak sezon przedświąteczny, to i bożonarodzeniowa lekcja

Czytaj »

Odkryj więcej...

nauka online

Oczami ucznia – nauczanie online

Nauczanie online to temat rzeka. Wielu nauczycieli dzieliło się już swoimi opiniami na jego temat. Na łamach nauczycielskich blogów i facebookowych grup mówiło się o

Czytaj »
materialy swiateczne

Najlepsze materiały na świąteczną lekcję

Mrozek poszczypał za policzki, gdzieniegdzie śnieg przyprószył, grudzień rozgościł się na kartach kalendarza – sezon przedświąteczny w pełni! Jak sezon przedświąteczny, to i bożonarodzeniowa lekcja

Czytaj »

Zapisz się do newsletter'a

[mailerlite_form form_id=1]

Zapisz się do newsletter'a

[mailerlite_form form_id=1]