Wielu z nas skrycie marzy o tym, żeby płynnie posługiwać się kilkoma językami obcymi. Dla dorosłych sprawa nie jest jednak prosta – trzeba poświęcić wiele godzin na naukę. Jak to jest z dziećmi? Czy można rozpocząć naukę tak, aby język obcy stał się niczym drugi język ojczysty?
Ada Chmielewska i Natalia Biernacka to dwie pozytywnie zakręcone nauczycielki. Zawodowo pracują z najmłodszymi, nauczając języka angielskiego. Prywatnie, jako mamy, wychowują dwujęzyczne dzieci i promują ideę dwujęzyczności, podpowiadając zainteresowanym rodzicom, jak powinni pracować ze swoimi dziećmi, chcąc osiągnąć najlepsze efekty.
Podróżnicze ABC
Ada i Natalia wydały właśnie książeczkę zatytułowaną „Holiday Helper”, dzięki której pokochasz zagraniczne podróże ze swoimi dziećmi! Ta pięknie wykonana i kolorowa publikacja zawiera w sobie wszystko, czego potrzebujesz, żeby zaplanować spokojną i pełną pozytywnych przeżyć podróż.
Zawarte w „Holiday Helper” wskazówki pomogą w przełamaniu barier związanych z podróżami, a starannie opracowane wyrażenia na każdą okazję sprawią, że poczujecie się pewnie, nawet jeśli nie władacie angielskim z biegłością godną native speakera.
Zbiór praktycznych rad doświadczonych mam-podróżniczek pozwoli wam przygotować się do wspólnego wyjazdu z najmłodszymi nawet dziećmi tak, aby uniknąć nieprzyjemnych wpadek. Jeśli zastosujecie się do porad zawartych w Holiday Helperze z pewnością będziecie wspominać swój miniony urlop z szerokim uśmiechem.
Jakby tego było mało, pełna pięknych zdjęć i inspirujących grafik książka stanowi świetny materiał, który możecie poznawać wspólnie z waszymi pociechami. Sekcja Baby Small Talk pozwoli waszym dzieciom poznać podstawowe zwroty w języku angielskim, sprawiając im przy tym ogromną frajdę.
Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o Holiday Helper, koniecznie zajrzyjcie do naszego sklepu Teacher’s Corner, gdzie znajdziecie tę książeczkę wśród innych materiałów edukacyjnych.
Dwujęzyczność w moim domu
Ilu rodziców, tyle metod wprowadzania w życie dziecka drugiego języka. Ada i Natalia chętnie opowiadają o swoich własnych doświadczeniach związanych z wychowaniem dzieci w dwujęzyczności.
Mam na imię Ada i jestem mamą Celinki, która niedługo skończy 2,5 roku. Oboje z jej tatą jesteśmy Polakami i używamy języka polskiego do komunikacji w domu, co – jak wiadomo – nie sprzyja rozwojowi dwujęzyczności. Co robimy, aby mimo tego nasza córka uczyła się mówić po angielsku?
Do mojej córki zaczęłam mówić po angielsku od momentu, kiedy się urodziła, aby dawać jej szanse na kontakt z tym językiem. Ze względu na moją pracę – nauczam angielskiego w przedszkolach – mamy w domu mnóstwo zabawek i książeczek obcojęzycznych, a wszystkie piosenki dla dzieci, które znam, są po angielsku. W związku z tym moja córka wychowuje się otoczona tym językiem. Jest przyzwyczajona, że znaczną część książeczek czytamy jej z mężem po angielsku i nigdy się temu nie sprzeciwiała. Widzę też, że komentuje akcję i poczucie humoru z tekstu – nawet, jeśli robi to w języku polskim, to jest to jasny znak, że rozumie, co jej czytamy. Bezbłędnie reaguje na polecenia typu: give me an apple albo pytania: where is an elephant? Potrafi również nazwać proste przedmioty.
Czasami łapię się na uczuciu rozczarowania, że mimo naszych starań angielski nie jest dla niej równie ojczysty jak polski, ale staram się wtedy tłumaczyć sama sobie, że najpierw trzeba rozwinąć rozumienie, aby dojść do etapu produkcji języka. Tak więc – jeszcze dużo pracy przed nami!
Natalia opowiada o swoim doświadczeniu i wychowaniu 2-letniej córeczki.
Zdecydowałam się mówić do Melissy po angielsku przez około 40% naszego wspólnego czasu. Dlaczego? Ponieważ nie wyobrażam sobie, że nie rozmawiam z nią w naszym ojczystym języku. Osobiście podziwiam wszystkie mamy, które potrafią zrezygnować z mówienia po polsku, aby ich dzieci mówiły jak native speakerzy. Ja tego nie potrafię.
Czy żałuję?
Nie!
Bardzo zależy mi na tym, aby Mel mówiła po angielsku, ale tak samo mocno zależy mi na najlepszej pod słońcem relacji matka – córka w języku polskim.
Nasza rutyna wygląda tak: im wcześniejsza pora, tym więcej angielskiego. Wstajemy rano i moją motywacją jest zegarek. Zawsze zaczynam od pełnej godziny. Daje mi to pewnego rodzaju poczucie bezpieczeństwa i kontroli nad naszą dwujęzycznością.
W naszym angielskim czasie po prostu mówię. Opisuję, co aktualnie robię, opowiadam o planach na popołudnie. Lissa mnie słucha. Jeśli chce – mówi, komentuje. Jeśli nie, nie wymuszam na niej powtarzania po mnie czy odpowiadania po angielsku. Dla mnie najważniejsze na tym etapie jest to, że rozumie wszystko w obu językach tak samo. Bardzo pilnuję jednej zasady – jeśli mamy czas angielski, to nie używamy języka polskiego i odwrotnie.
Moje hasło 15 minut teraz zamiast wielu godzin później traktujemy bardzo dosłownie. Są dni kiedy mam chrypkę albo jedna z nas źle się czuje i mówimy mało. Są też takie dni, kiedy mi się po prostu nie chce – nie zmuszam się. Dziecko doskonale czuje nasze emocje, zmęczenie, znudzenie i niechęć, a ja chcę, żeby angielski kojarzył się mojej córce z super czasem spędzonym z mamą.
Jedna z czytelniczek Ady i Natalii, Agata, mama dwu i pół letniej dziewczynki, opowiada o swoim własnym doświadczeniu oraz efektach jakie przyniosła dotychczasowa, dziewięciomiesięczna przygoda z dwujęzycznością
Można powiedzieć, że nasza przygoda z dwujęzycznością rozpoczęła się późno. Zrobiłam to jednak świadomie. Zawsze chciałam, żeby pierwszym językiem mojej córki był język polski, a języki obce stanowiły naturalną umiejętność pomocną w przyszłości. Moja córka, w momencie kiedy zaczęłam mówić do niej po angielsku, mówiła pełnymi zdaniami w języku polskim. Uznałam to za dobry moment aby wprowadzić język obcy, gdyż byłam przekonana, że moja córka szybko załapie różnicę i bedzie z łatwością przyswajać słowa w obcym języku.
Zaczęłyśmy od książeczek, kart edukacyjnych i piosenek. Stopniowo przeniosłyśmy dwujęzyczność do życia codziennego. Starałam się mówić do niej systematycznie. Najpierw córka nie odpowiadała. Później zaczęła odpowiadać w języku polskim, aż w końcu zaczęła rozmawiać w języku, w którym do niej mówiłam.
Nie zmuszam jej do mówienia, nie naciskam. Są dni, kiedy nie chce mówić po angielsku, wtedy mówię tylko ja i każdą jej wypowiedź zmieniam na angielską wersję.
Podczas pobytu za granicą widziałam, że czuła się swobodnie, kiedy mówiliśmy po angielsku i kiedy ktoś do niej zagadywał.
Uważam, że dwujęzyczność to obopólna korzyść. Co mi dała? Przede wszystkim ogromną satysfakcję, że mogę podarować mojemu dziecku na całe życie umiejętność, która sprawi, że nie będzie dla niej barier w podróżowaniu czy edukacji za granicą. Po drugie bardzo poprawiła się moja znajomość angielskiego i odblokowałam się z mówieniem, z czym bardzo długo się męczyłam.
Monika, mama dwójki szkrabów, tak mówi o swoich doświadczeniach związanych z uczeniem swoich dzieci języka angielskiego:
Do syna od urodzenia do mniej więcej drugiego roku życia mówiłam tylko po angielsku. Kiedy okazało się, że nikt poza mną, mężem i anglojęzycznymi znajomymi go nie rozumie, maluch był sfrustrowany.
Szybko wprowadziliśmy polski, między innymi po to, aby usprawnić komunikację z wychowawczyniami w przedszkolu. Teraz mówimy naprzemiennie po angielsku i polsku. Nasz syn rozumie wszystko w obu językach. Powoli zaczyna mówić więcej po polsku niż po angielsku, ale jeśli proszę, by używał angielskiego – bez problemu to robi.
Na co dzień skupiamy się na angielskich książeczkach i piosenkach. Miałam szczęście, że mieszkając w Polsce, okres wczesnego macierzyństwa upłynął mi głównie na spotkaniach z osobami, które komunikowały się z nami po angielsku.
Dzisiaj uważam, że pierwszy język moich dzieci to angielski. Teraz nadrabiamy zaległości w polskim!
Jeśli myślicie o tym, aby zacząć uczyć swoje dzieci języka angielskiego, kiedy te jeszcze są malutkie, koniecznie zapoznajcie się ze stroną dziewczyn Baby Small Talk i ich najnowszą publikacją Holiday Helper, która pomoże wam we wprowadzeniu dwujęzyczności w waszych domach.